Na moim parapecie już mam namiastkę wiosny , setkami malutkich kwiatów rozbuchały się hiacynty a ich odurzający zapach roznosi się po całym domu.
Wysadzałam je na przełomie XI/XII , po 3-4 w jedną donicę. Potem, niemal nie podlewając trzymałam w kompletnie ciemnej piwnicy, aby się nieco 'wyciągneły'. Gdybym trzymała je w cieple i jasnym pomieszczeniu, byłyby raczej niziutko nienaturalne i szybko rozwinęłyby pąki. Owszem były niemal albinosami, ale kiedy pąki już się wykształciły, przeniosłam je na okna i po kilku dniach odzyskały barwę.
Z hiacyntami w sumie, można robić wszystko i pędzić o każdej porze roku, nawet w ozdobnym kieliszku z odrobinką wody. Trzeba tylko jesienią zadbać o zakup cebul i przechowywać je w chłodnym miejscu. Co rok kupuje ich nową porcję a potem wysadzam do ogrodu. Teraz, do kwitnienia szykuje się ... lilia azjatycka.
na zdjęciach trzy odmiany hiacyntów: fioletowy Woodstock, różowy Jan Bos i biały White Pearl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz :)