Przebywając w Wielkiej Brytanii, co
tydzień można wziąć udział w wystawach i targach roślinnych różnego
kalibru.Organizowane są one przez RHS ( jak
Flower Show w Harrowgate), regionalne towarzystwa miłośników
roślin, oraz prywatne ogrody pokazowe, które udostępniając za
niewielkie sumy teren wystawcom, ściągają tłumy wielbicieli ogrodów. Nie
usłyszałabym zapewne o niewielkim 2 akrowym ( ok. 80 arów) ogrodzie
pokazowym
Felley Priory, gdybym nie sprawdziła na stronie pewnego
nursery, gdzie ( poza siedzibą) zamierza sprzedawać swoje rośliny. Moim
zdaniem, to kapitalny pomysł na promocję ogrodu i podreperowanie
budżetu.
Felley Priory, jak wspomniałam wyżej, to niezbyt olbrzymi pokazowy
ogród, jakich wiele w Anglii. Położony jest przy bocznej drodze,
kilkanaście mil od sławnego miasta i lasu Nottingham. Ogród rozciąga się
wokół XVIII wiecznego domu, zbudowanego na miejscu, gdzie znajdowało
się nieduże opactwo z XII. Położony w kotlinie, okolony jest łagodnymi
stokami wzgórz, które zbiegają się właśnie w miejscu, gdzie stoi
domostwo. Tylko czubek dachu domu widoczny był ponad dachami samochodów uczestników Plant Fairy, które ustawione były na
...pastwisku dla koni.
.Przyjechaliśmy na miejsce dość wcześnie, niewielu osobom chciało się
chyba wstawać tak rano, jak nam.Później, niemal całe , niemałe
przecież pastwisko zastawione było różnej wielkości pojazdami-my już
wtedy opuszczaliśmy to miejsce... Sam ogród nie powalił mnie na kolana, choć i w nim znalazłam
kilka inspirujących zakątków. Oczywiście, jak w każdym niemal pokazowym, mającym na siebie zarabiać
ogrodzie, znajduje się szkółka roślin i Tea Room, gdzie można sie
posilić i odpocząć po trudach zwiedzania
Stoiska ustawiono wzdłuż dróg, m.in.tuż koło zabudowań gospodarczych , oraz murów okalających część ogrodową posiadłości. Mimo,ze impreza była kameralna, skupiała bowiem nie więcej, niz 40
wystawców, cieszę się ,że tam zajrzałam. Wybór roślin
był dość szeroki a i ceny nieco niższe, niż na Flower Show.Stoisko Neila Timma i jego małżonki, których poznałam w Harrowate i do których , po wcześniejszej wymianie maili, leciałam, jak po sznurku, położone było niemal na samym końcu alei, ale bez trudu udało mi się je odnaleźć. Dobrze,że pojechał ze mną syn, bo choć nie przewidywałam zbyt dużych zakupów, to moje paprociane łakomstwo sięgnęło zenitu.Podczas rozmowy, jaka wywiązała się pomiędzy panią Timm a moim synem (
ja szukałam w torbie ptasiego mleczka' firmy Wedel, którym obdarowałam
p. Timm), powiedziała ona " Nieeee, to, że twoja mama kupiła tak duzo
roslin, wcale nie znaczy, że jest stuknięta". No cóż...moje dzieci i tak wiedzą swoje.
Co można było kupić na tej imprezie? Obfitość hortensji, fuksji,
kwitnących dzielżanów, róz....Nieco odmian skalnic, żurawek ( wiele
mniej, niż
na targach ogrodniczych w Berlinie). Ciekawe trawy , paprocie , kwitnące astry różnej
maści i duża ilość odmian jukk.
Rwały oczy piękne wyroby z metalu,
szkła weneckiego i gliny, to jednak rzeczy nie na naszą kieszeń. Przy
naszych zarobkach, kiedy przeliczamy funta na 5 złotych polskich,
wychodzą z tych przeliczeń jakieś koszmarne kwoty
|
paprociane stoisko Neila |
|
moja młodzież odbiera zakupy od pani Timm |
|
te panie przybyły trochę za późno- rarytasy pojechały do Polski |
|
wspaniale kupuje się na tle zabytkowego domu |
|
młody znosił na raty ... |
|
... a Polusia, w swoim żywiole pakowała ! |
|
jedna z zakupionych skalnic |
|
gros zakupów, to oczywiście paprocie :) |
Jesli potrzebujesz informacji o imprezach ogrodniczych w UK, zapraszam na
Forum Zielonozakreceni.pl , Poll
Piękne, mam wrażenie, że u nas ciągle jest za mało takich imprez dla zaawansowanych hobbystów...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
m.
Witaj Magdo :) Całkowicie się z Tobą zgadzam! Gdyby mój ogród był udostępniony do zwiedzania, z chęcią organizowałabym takie imprezy. Jak napisałam, to świetna promocja ogrodu i sposób na zasilenie pieniężne.
UsuńPozdrawiam :)