niedziela, 1 września 2013

Wrzosowisko

Kupując Jędrzejówke, wiedziałam , że jej słabe, suche gleby zmuszą mnie do cięższych , bardziej pracochłonnych robót , związanych z jej polepszeniem. Ani hosty, ani paprocie nie lubią tego rodzaju gleb, więc musiałam sie liczyć z tym, ze zagospodarowanie ogrodu, zajmie mi wiecej czasu, niz poczatkowo planowałam.

Wschodnie obrzeża działki śmiało można by obudować kolorowymi deszczółkami i ...piaskownica gotowa. Zabawne? Wierzcie mi, tylko, jak sie to czyta....

Po zastanowieniu, doszłam do wniosku, że jedynym wyjściem jest założenie w tamtym miejscu, dość sporego wrzosowiska. Obserwowałam niejednokrotnie łany wrzosów na naturalnych stanowiskach w lesie i dziwiłam się : jakim cudem te rośliny tam żyły?

Rok po zakupie Jedrzejówki , wytyczyłam teren pomiędzy brzozami i iglakami rożnego koloru ( starałam się, aby sporo było niebieskiego) i rozpoczęłam nasadzanie. Upodabniając swoje wrzosowisko do naturalnych stanowisk leśnych, nie sadziłam różnych odmian po 1-2 szt. Kupowałam rośliny wg zasady : 6-10 szt jednej odmiany , następnie wysadziłam je w masie, aby tworzyły wyraźne plamy kolorów. Mimo dość mocnego nasłonecznienia, pod koroną młodej brzózki, znalazło się tez miejsce dla różaneczników i pióropuszników - popularnych i dość agresywnych paproci. Ciężkie - panujące tam warunki - spowodowały, że nie zajęły całego terenu i nie wyparły innych roślin. W międzyczasie, ptaki zasiały krzaczek aronii, dosiały się jakieś trawy i w sumie , choć może nie najporządniej, ale zupełnie zgrabnie i naturalnie całość wygląda.

W planach na ten rok, mam poszerzenie wrzosowiska. Lada dzień udam się na wrzosowe łowy i mam nadzieję,że nowe nasadzenia będą tak dobrze rosły, jak te sprzed kilku lat.










1 komentarz:

Dziękuję za komentarz :)